coryllus coryllus
2339
BLOG

Skąd się bierze antysemityzm Polaków?

coryllus coryllus Mniejszości Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

 Dziś znów będę zniechęcał Was do zakupu naszej spóźnionej książki. Zaczynamy. Oto przedwczoraj ktoś zalinkował informację o sukcesie jaki polska książka zrobiła na targach w Bolonii. Zajrzałem tam i zobaczyłem tę książkę. To jest w zasadzie żart, taki sam jak wiele innych wydanych w zwartym druku żartów, które ktoś czasem określi jako eksperyment formalny. Oto mamy przed sobą poradnik jak wyprodukować książkę. Jest w nich trochę informacji o typografii i innych ważnych rzeczach, a wszystko złożone w zgrabne okładki, na których są niby to pokreślone w pośpiechu wyrazy. Książka jest zapewne ciekawa i pełna dobrych pomysłów, ale autorzy zapomnieli o jednym. O tym, żeby powiedzieć czytelnikom jak wypełnić ją treścią. Cała ta formalna poezja jaką mamy w tej zabawnej książeczce jest ukłonem, hołdem wręcz dla ludzi, którzy starają się od wielu już lat, by książka nie była książką ale zabawką. W najlepszym razie jakimś zbiorkiem dobrze znanych, służących częstemu powtarzaniu zaklęć. Nikt tego otwarcie nie przyzna i nikt nie będzie przecież demaskował tak sympatycznych, przyjemnych dla oka i edukacyjnych w końcu inicjatyw, które adresowane są do ludzi młodych. Nikt nie będzie krytykował książek, które zdobywają nagrody w dalekiej Bolonii. Trzeba się z nich cieszyć i pokazywać je jako przykład dobrej i celowej roboty gdzie się da. I ja to właśnie czynię. Dodam tylko jeszcze, że książeczka nazwa się „Zrób sobie książkę” i została wydana przez wydawnictwo Dwie siostry. Moje pochwały nie zmienią jednak tej podstawowej prawdy – książka ma przekazywać treści. Tych zaś nie ma.

Jest i druga strona medalu. Oto książka, na którą czekamy i która w mojej ocenie jest najważniejszą książką o historii Polski, napisaną po wojnie, wydana została raz, w roku 1978 i miała wówczas bardzo fatalną okładkę. Nie chcę nawet mówić jaką, ale sami się możecie domyślić, jaką okładkę dodać mógł wydawca do książki o handlu wołami. Postanowiłem to zmienić i po prosiłem Tomka, żeby wymyślił cały program ikonograficzny dla okładek naszej nowej serii i on to zrobił. Ta pierwsza okładka jest zupełnie fantastyczna i nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto przejdzie obok niej obojętnie. Z innymi będzie podobnie. Chodzi o to, by treści naprawdę ważne zostały wyróżnione piękną szatą graficzną, jak to się kiedyś mówiło, a nie zdegradowane do roli smętnego pierniczenia głodnych kawałków, poprzez umieszczenie na okładce tytułu i nazwiska autora. Skończyliśmy z tą praktyką i mam nadzieję, że to się czytelnikom spodoba. Nie próbujcie mnie przekonywać, że okładka nie jest ważna, bo liczy się treść. Już wielu próbowało. Ci wszyscy miłośnicy treści, kiedy im tylko pokazać gołą treść, machają z lekceważeniem ręką i odchodzą mówiąc, że ich taka nędza nie interesuje. No więc tu o nędzy nie może być mowy. Jak wiecie nie ma też możliwości, byśmy wydali coś, co będzie jedynie zachętą do jakichś eksperymentów graficznych. Nie ma takiej tradycji w tym wydawnictwie i wiecie, że nawet rysunki niewolnika, jakże oszczędne, ale przy tym ciekawe formalnie, przeładowane były treścią. Tak więc nasza nowa seria idzie w poprzek wszystkich dotychczasowych trendów. Skąd więc wziął się ten tytuł notki? Czy tam jest coś antysemickiego? Normalnie, na okładce jest wymalowany żyd, pośrednik w sprzedaży wołów, w dodatku Tomek ujął go tak, że widzimy całą transakcję. Mamy żydowskiego pośrednika, specjalistę od handlu hurtowego, mamy jego klientów detalistów i obsługę eventu. No i mamy całe stado wołów. Nieźle to wygląda na tle zachodzącego nad stepem słońca. No, ale miałem zniechęcać, więc dodam, że to jest poważna książka, gdzie są poważne dane liczbowe, mnóstwo informacji dość szokujących, a także tabele i wykresy oraz mapy. Oczywiście mapy na papierze kredowym.

I teraz ważna rzecz. Nie wiem doprawdy jak to się stało, bo przecież ani Bereźnicki ani ja nie jesteśmy jakimiś prorokami, ale pomiędzy tym handlarzem na okładce a Tomaszem Thun (Thunem?) Janowskim, zięciem europosłanki Róży, występuje tak zwane uderzające podobieństwo rysów twarzy. Sam nie wiem jak to się stało, ale widzę tu wyraźnie, że po raz kolejny sprawdza się to, co tak często powtarzamy – nie ma przypadków są tylko znaki. Okładka była przecież robiona jeszcze w zeszłym roku. A wtedy to ja nie miałem pojęcia, że ktoś taki jak Tomasz Thun Janowski w ogóle istnieje.

Jak wiemy, pan Tomasz, człowiek o aparycji pośrednika w handlu wołami, rozpoczął wczoraj dyskusję o sztuce. I jak rozumiem zamierza ją dalej kontynuować. Cieszy mnie to niezmiernie, ale jestem też okropnie wkurzony, że opóźnia się dostawa książki. Pan Tomasz jak zapewne słyszeliście powiedział, że ta sztuka, co to ją wystawili w Powszechnym jest czymś absolutnie niezwykłym, a nasz stosunek do niej będzie pewnym sprawdzianem. Chodzi oczywiście o sprawdzian wolności i swobody twórczej. Ja myślę, że okładka naszej książki o wołach, gdzie widać jak Tomasz Thun Janowski targuje się z dwójką szlachty o stado parzystokopytnej rogacizny pędzonej z Mołdawii będzie jeszcze większym sprawdzianem wolności i swobody twórczej niż to nędzne w istocie i pretensjonalne przedstawienie. No, ale ta dostawa się w cholerę spóźnia i nie możemy się o tym przekonać już teraz.

Podkreślmy to jeszcze raz, jeśli ktoś wygląda jak faktor przepędzający razem ze swoimi czabanami 30 tysięcy wołów do rzeźni w mieście Brzeg na Śląsku, wypowiada się entuzjastycznie na temat ścinania piłą krzyża, a także scen oralnego seksu z figurą Jana Pawła II, nie może się potem dziwić, że w Polsce narastają nastroje antysemickie. On dobrze wie, że one narastają, albowiem chce je sprowokować. Nie wie tylko, że Pan Bóg potrafi być bardzo figlarny w swoich decyzjach. Pan Tomasz Thun Janowski wypowiadając swoje nonsensy patrzy przy tym na nas tak mądrze i głęboko, że nikt z przedstawicieli lokalnego etnosu nigdy by w sobie takiego mądrego spojrzenia nie wyćwiczył. To samo jest z tym handlarzem wołami. On ma wprost wypisaną na twarzy mądrość i taki specyficzny rodzaj opiekuńczej uczciwości, którym emanują twarze doświadczonych życiowo i handlowo Żydów. Sami zresztą zobaczycie.

Są jakieś środowiska, które chcą pozwać pana Tomasza do sądu. Bez sensu. Ja myślę, że wystarczy seria memów z jego udziałem, a raczej z udziałem jego uduchowionej twarzy. A, że tam ktoś powie coś o antysemityzmie? Dajcie spokój, przecież właśnie o to chodziło….nie możemy zepsuć facetowi zabawy...Na dziś to tyle….


A tutaj proszę – zajawka nowej edycji Bytomskich Targów Książki „Rozetta”.

https://www.youtube.com/watch?v=W-ijzjo1XjE

Przypominam także, że w sprzedaży mamy już II tom wspomnień Hipolita Korwin Milewskiego

Teraz ogłoszenia

Nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III oraz w księgarni Odkrywcy w Łodzi przy ul. Narutowicza 46. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który stworzył dla nas Pan Marek Natusiewicz. Prace są już ukończone i w indeksie są wszystkie nazwiska z naszych publikacji. Oto link:

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią tego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ponad połowę środków potrzebnych na produkcję. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.

Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218

i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo