coryllus coryllus
3694
BLOG

Migalski - Yukio Mishima a rebours

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 26

 

Wszyscy wiemy jak uwodzicielska potrafi być ikonografia i symbolika znaków zodiaku. Chodzi mi, o wyobrażenia tych wszystkich cech, których lubimy czasem doszukiwać się w sobie, a których w nas z całą pewnością nie ma. Mnie zawsze podobały się symbole związane ze znakiem koziorożca, oraz cechy temuż znakowi przypisywane. Wszystko zapewne przez to, że urodziłem się pod zupełnie innym znakiem, któremu przypisuje się coś zgoła odwrotnego niż koziorożcom. No, ale ja nie chciałem być taki, jak to było opisane w moich horoskopach, chciałem być taki jak tamci, ludzie do których pasuje jak ulał sentencja per aspera ad astra. Opowiem wam teraz o dwóch ludziach spod znaku koziorożca, których życiorysy, jestem o tym dziwnie przekonany, a to za sprawą intuicji, którą astrologowie kojarzą z moim znakiem zodiaku, których życiorysy powiadam mogą zakończyć się w podobny sposób. To znaczy jeden się już zakończył, a ten drugi ciągle trwa. Oto Marek Migalski, urodzony 14 stycznia i Yukio Mishima urodzony 14 stycznia. I jeden i drugi byli czynnie zaangażowani w politykę. O zaangażowaniu Migalskiego mamy jakie takie pojęcia, przypomnijmy więc kim był Yukio Mishima. Naprawdę nazywał się on Kimitake Hiraoka, a Mishima to jedynie pseudonim literacki, którego używał, żeby ukryć przed apodyktycznym ojcem swoje pierwsze utwory, publikowane w prasie akademickiej. Prócz apodyktycznego ojca Yukio miał jeszcze apodyktyczną matkę i – co najważniejsze – apodyktyczną babkę. Ta ostatnia wychowywała go w dzieciństwie i ona odpowiada za ukształtowanie jego charakteru. Był Mishima człowiekiem ambitnym, jak to koziorożce, a do tego jeszcze praktycznym. Co oznacza, że wszystkie swoje pomysły wcielał w życie i one się zawsze udawały. To znaczy jak nie chciał iść do wojska, to nie poszedł, jak chciał zostać pisarzem, to został. Kiedy potem przyszła mu ochota by ukończyć cały wojskowy kurs oficera armii japońskiej, skończył go bez większego trudu. Wszystko co sobie Yukio Mishima postanowił musiało być zrealizowane. Był on człowiekiem bezwzględnego sukcesu, który w dyskusji posługuje się wymową faktów, a nie retoryką. Mishima potrafił walczyć, potrafił pisać, i znajdował się w najbliższych kręgach władzy i propagandy dworskiej. Swoje sprawy, jak to koziorożce, załatwiał na zimno i bez emocji. Przez swoją zwariowaną babkę, która wypaczyła mu charakter, był przez całe życie aktywnym homoseksualistą, co nie przeszkadzało mu spotykać się z obecną żoną cesarza Akihito. Jego mentorem i przyjacielem był największy – obok niego samego rzecz jasna – pisarz i dramaturg nowoczesnej Japonii Yasunari Kawabata. To on właśnie, a nie Mishima dostał nagrodę Nobla, co poważnie pogłębiło frustracje Yukio i wpędziło go w depresję, leczoną kompulsywnym seksem oraz coraz większą ilością ćwiczeń fizycznych. I tu dochodzimy do sedna naszych rozważań dotyczących symboliki znaków zodiaku. Oto człowiek, który ponosi pełną odpowiedzialność za własne czyny, człowiek całkowicie wolny, a to znaczy potrafiący narzucić swoją wolę innym. Człowiek mający oddanych wyznawców, bo tak trzeba mówić o otoczeniu Mishimy i w zasadzie skazany na sukces. I nagle okazuje się, że nie cały świat ulega jego woli, więcej, okazuje się, że nawet jego najbliższe otoczenie tej woli nie ulega, że to co on uważał, za swoje intrygi w istocie ma innego autora, w dodatku takiego, którego on – Yukio Mishima – nieprzeciętnie utalentowany, zdyscyplinowany i silny Japończyk, nie potrafi rozpoznać. Rzeczywistość zmienia kształt wyobrażeń i człowiecze ego zwyczajnie owego zakrzywienia nie potrafi znieść. Dlatego wszelka symbolika jest tylko zabawą.

Wśród pasji, którym oddawał się Yukio była także fotografia, zwykle fotografował siebie samego nago, związanego linami, (zupełnie jak Lisicki na okładce miesięcznika Press), albo młodych, białych chłopców w sytuacjach kojarzących się z seksem i torturami jednocześnie. To mu dawało poczucie mocy. Kiedy miał jej już wystarczająco dużo, Yukio zorganizowała paramilitarne bojówki, których celem było przejęcie władzy w Japonii i przywrócenie krajowi dawnego statusu, pozycji mocarstwowej po prostu, niezależnej od USA. Pewnego dnia, Yukio oraz wierni mu ludzie wkroczyli do koszar japońskich sił samoobrony w Tokio, zamknęli się tam wraz z dowódcą tych sił i usiłowali zrobić przewrót. Yukio liczył, że przewrót dokona się w zasadzie samoczynnie, wystarczy, że on wyjdzie na balkon, wygłosi przemówienie i armia, żyjąca w upokorzeniu, podniesie się i zetrze hańbę z twarzy mordując wrogów. Nic takiego się jednak nie stało, krążące nad budynkiem helikoptery zagłuszyły głos Mishimy, a on sam poczuł się ostatecznie pokonany. Wrócił do gabinetu, w którym znajdowali się jego oddani słudzy i tam popełnił rytualne samobójstwo mieczem wakisashi. Jeden zaś z jego uczniów odrąbał mu głowę kataną.

Po co ja Wam to opowiadam? Otóż po to, byście wyraźnie zobaczyli, że żadne czary nie skutkują, bez wiedzy strategicznej i taktycznej, nie ma polityka. Nie ma go bez zaplecza i bez kontaktów z siłami, która grają w grę globalną. Nie istnieje nic takiego jak lokalny lider. Najmniej zaś jest tego polityka w artyście, który miał apodyktyczną babkę, matkę i ojca. Takich zaś kandydatów na polityków mamy w Polsce dziś kilku i nie mam tu teraz na myśli wyłącznie Migalskiego. Yukio Mishima był człowiekiem upojonym sukcesami. Nie zauważył jak płytkie były te sukcesy, albowiem cała jego uwaga była pochłonięta perfekcjonizmem w dochodzeniu do sukcesu. Takie właśnie są koziorożce. W tym czasie, kiedy Yukio zgłębiał tajniki własnej duszy i innych dusz, ktoś zwyczajnie podmienił trąfy w talii, on zaś tego nie zauważył. Jakie to przykre, prawda?

Kiedy dziś próbujemy czytać cokolwiek autorstwa Mishimy uderza nas sztuczność tych utworów. Może po japońsku brzmi to lepiej, ale po polsku fatalnie. Ja próbowałem kiedyś obejrzeć sztukę Yukio o markizie de Sade, w której grała Szczepkowska. To było coś absolutnie strasznego i niestrawnego. Gorszy od tego jest chyba tylko Migalski. On bowiem wygląda i zachowuje się jakby był negatywem Mishimy. To znaczy najpierw postanowił wejść w politykę, a potem w sztukę. Polityka w wykonaniu Migalskiego, urodzonego 14 stycznia, pod znakiem koziorożca, okazała się totalną kompromitacją. W zasadzie ktoś powinien odrąbać mu głowę kataną, ale wśród wyznawców i kolegów pana Marka nie ma osoby z odpowiednimi kwalifikacjami, nie otaczał się on bowiem perfekcjonistami i poważnymi młodzieńcami o pięknych duszach, ale koleżkami, z którymi mógł pobrzdąkać na gitarze. Jego ego rosło podobnie jak ego Mishimy, ale w drogą stronę, do dołu, Migalski, im więcej się udzielał publicznie, tym mocniej czuł potrzebę wyjaśniania i usprawiedliwiania swojej obecności w tej sferze, co zakończyło się napisaniem kompromitującej i kokieteryjnej powieści, która prócz licznych wad ma i tę, którą miały fotografie Mishimy – wprowadza nas w świat jego nędznych obsesji.

Wczoraj na tweeterze Migalski tłumaczył, że jego książka, nie jest wymierzona ani w Jarosława Kaczyńskiego, ani w Andrzeja Dudę, że on po prostu chciał powiedzieć jak było naprawdę. Myślę, że Yukio Mishima z wielką chęcią torturował by Migalskiego, wieńcząc ten sukces czareczką sake. Tak bowiem w świecie wybitnego japońskiego dramaturga traktowano mięczaków, zdrajców i sprzedawczyków, próbujących zasłaniać swoje szmatławe intencje wrażliwością i miękkością charakteru.

Jakie szczęście ma Migalski, że nie ma wśród polskich polityków i ludzi do polityki aspirujących kogoś takiego jak Yukio i jego chłopcy. Tak więc nie może nasz bohater liczyć na żaden tragiczny i widowiskowy koniec swoich poczynań, nie będzie przemówienia na balkonie, nie będzie harakiri, będzie jakaś nędzna piwnica, biuro w podziemiach, gdzie Migalski, wyautowany już ze wszystkiego, założy gabinet kołcza-wróżbiarza, być może będzie się lansował w internecie pod hasłem – Typowy koziorożec - droga do sukcesu.

Życzymy mu tego ze szczerego serca, nie chcemy przecież żeby rozpruwał sobie brzuch. On w zasadzie już zaczął wróżyć, poczytajcie o czym rozmawia na tweetrze z Warzechą.

Aha, nie doczekałem się odpowiedzi na nurtujące nas tu pytania, ani Józef Orzeł, ani Maciej Świrski, ani nikt z inicjatywy 'Uczciwe media” nie napisał co dalej będzie z Migalskim i Lisickiem, jak zostaną potraktowani. Wnoszę, że nijak, bo to są po prostu wszystko kumple, w dodatku szczerze oczekujący na sukces, który ktoś im poda na tacy. I w ogóle przy tym nie słyszą, że warkot wojskowych helikopterów ciągle narasta.

 

Zapraszam na stronęwww.coryllus.pl, do Sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, a także na kiermasze IPN, gdzie będę sprzedawał swoją nową Baśń i nowy album, odbędą się one 10 i 13 czerwca przy Marszałkowskiej, w dawnym lokalu kawiarni Budapeszt.

 

I jeszcze informacja o wystawie obrazów Agnieszki Słodkowskiej

 

Czynna jest ona do 1 lipca w Bibliotece Publicznej im. St. Staszica w Dzielnicy Bielany m.st. Warszawy, ul. Duracza 19, od poniedziałku do piątku w godzinach od 10-20, w soboty od 10-15, a w najbliższą środę (27 maja) z powodu odbywającego się tam szkolenia wystawę można oglądać między 16-19.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka