coryllus coryllus
5167
BLOG

Jak Laura Palmer zabiła księdza Jerzego Popiełuszkę

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 118

 Jesteśmy dziś w takim samym momencie, jak w roku 2005, kiedy PiS szykował się do objęcia władzy wraz z PO i naokoło gadało się o POPiS-ie, głównym zaś wrogiem tak zwanej prawicy było SLD. To wtedy na rynku pojawił się „prawicowy” tygodnik Ozon finansowany przez znanego prawicowego polityka Janusza Palikota, który zatrudnił znanego prawicowego dziennikarza Górnego. Pismo to, miało pewien charakterystyczny rys, ogrywało mianowicie tematy i zjawiska nie takie jakimi one są w istocie, ale takie jakimi powinny być. Było to jednak coś więcej niż standardowa wieśniacka aspiracja, tak charakterystyczna dla polskiej rzeczywistości. Ozon miał ambicje by lansować trendy. Chodzi mi o trendy intelektualne, a nawet biznesowe. To było całkowite nieporozumienie, o czym wiedzą dokładnie ci, którzy próbują wprowadzić na rynek coś nowego, jakiś produkt, nawet niewielki i nieważny. To są poważne pieniądze i poważne rozmowy. Takich rzeczy nie załatwia się tygodnikiem, który z numeru na numer jest coraz słabszy i biedniejszy. W tym samym czasie powstał także projekt Agory o nazwie Dobry dzień, miał to być dziennik optymistów, padł jeszcze szybciej niż ten cały Ozon. Był bowiem wykwitem jeszcze większej pychy. Dlaczego ja twierdzę, że dziś sytuacja jest podobna? Otóż dlatego, że media współczesne, a więc głównie elektroniczne, zachowują się dziś dokładnie tak samo jak tamci. Mam na myśli salon24 i dziennikarzy lansujących się na YT, a także gazetę Karnowskich i Sakiewicza. Oni wierzą, że przed nimi długie lata spokojnego rządzenia PiS i dobrej koniunktury. Dokładnie tak samo myślano wiosną roku 2005.

Tyle tytułem wstępu. Teraz robimy zwrot przez sztag, obojętnie co by to nie znaczyło i odpływamy z tego miejsca, ale jeszcze wrócimy.

Przeczytałem wczoraj wywiad z aktorem Emilianem Kamińskim. Dotyczył on zażyłości pana Emiliana z księdzem Jerzym Popiełuszką. Uderzyły mnie trzy rzeczy. Po pierwsze Popiełuszko powiedział Emilianowi Kamińskiemu, że jest chory i zostało mu 5-7 lat życia. Powiedział, że wie o zbliżającej się śmierci, wie że go zabiją. Ponieważ miałem do wczoraj dużo sympatii do Emiliana Kamińskiego, trochę się zdziwiłem, że mówi on takie rzeczy. Nigdy wcześniej nie słyszałem o tym, by Jerzy Popiełuszko był chory. Nigdy nie słyszałem o lekarzach, którzy postawili taką dramatyczną diagnozę, a przecież wiele się pisało o księdzu Jerzym. Jeśli to jest sprawa wiadoma i oczywista, poprawcie mnie proszę. Kolejna rzecz – Kamiński był na plebanii u księdza Jerzego Popiełuszki i zauważył, że panuje tam wielka bieda, ale jest jeden objaw luksusu – ksiądz palił papierosy Philip Morris, które bardzo mu smakowały i nie mógł się od nich odzwyczaić. Kiedy już Emilian Kamiński obejrzał tę plebanię, poszedł z księdzem Jerzym do kościoła św. Stanisława Kostki i tam zauważył coś ciekawego, mianowicie przepych. Powiedział, że trochę za bogato w tym kościele, na co Jerzy Popiełuszko powiedział, że jemu też to przeszkadza, ale nic nie może z tym zrobić. Jerzy Popiełuszko, duszpasterz ubogich, kapłan Solidarności gada przed śmiercią z aktorem Kamińskim o tym, że w kościele na Żoliborzu jest za bogato? A dlaczego nie – spyta ktoś. No właśnie, dlaczego nie? Ja nie byłem nigdy w tym kościele, nie wiem więc czy było tam bogate wyposażenie, czy nie. Mój niepokój podsycił jednak szczególnie jeden charakterystyczny fragment tej rozmowy. Oto Emilian Kamiński pisze, że ksiądz Jerzy był drobny, delikatny, mały wręcz i on – potężny i mocny mężczyzna - przytulał tego drobnego Popiełuszkę za każdym razem kiedy się rozstawali. Jak wiecie lubię się skupić na szczegółach i o nich myśleć. I wczoraj właśnie myślałem cały wieczór o tym co powiedział Kamiński, a potem zadzwoniłem do kolegi, który przysłał mi dziś to zdjęcie https://goo.gl/images/JyHdMA

Okay, Emilian Kamiński ma swoje ograniczenia, ale nawet jeśli nie jest potężny, silny jest z pewnością. No, ale wątpliwości w mojej głowie pozostały. Było ich tam tym więcej im więcej komentarzy pojawiało się pod tekstem Sumlińskiego w salonie24, pod tym tekstem, który najpierw nosił tytuł zerżnięty z Joe Alexa – Opowiem wam jak zginął - zamieniony potem na – Kto naprawdę go zabił. No więc Sumliński nie powiedział nam ani jak zginął ani kto go zabił naprawdę. Powtórzył tylko to co już kilka razy od niego usłyszeliśmy. Potem zaś wrzucił na YT nagranie, w którym jeszcze raz opowiada o tym co opisał w salonie. Jak wiele osób zauważyło narracja Sumlińskiego zbliża się do narracji Kamińskiego w tym zakresie, że podkreśla on pewien brak wdzięku w Kościele, brak wdzięku jeśli idzie o wzięcie na siebie odpowiedzialności za śmierć księdza Jerzego Popiełuszki. Sumliński zachowuje się tak, jakby się rozglądał za jakimś zastępczym sprawcą tej zbrodni. To oczywiście wszystko mogą być przypadki, moje własne projekcje i niepokoje, nie mająca żadnego potwierdzenia w faktach. Pozwolicie jednak, że nie uwierzę w to, że potężny mężczyzna Kamiński rozmawiał z drobnym i małym Jerzym Popiełuszką o tym, że kościół św. Stanisława Kostki jest za bogato wyposażony.

Prócz gawędy Sumlińskiego, jakże charakterystycznej, pojawiły się w salonie24 inne teksty, tak charakterystyczne, że przywołały w mej pamięci obraz wiosny roku 2005, kiedy to wszyscy mówili o POPiSie, a Igor Janke napisał o tym nawet książkę. No, ale omówię je za chwilę. Na razie jeszcze słów kilka w sprawie ostatnio najbardziej zaskakującej, czyli w sprawie nagrania rozmowy Tuska z Putinem. To jest w mojej ocenie kolejny symptom lekceważenia, jakie władza tym razem nasza, okazuje wyborcom. W najlepszym bowiem razie okazać się może, że to co się tam znajduje unieważni toczące się tu szósty rok dyskusje o brzozie. I nic więcej. Ja myślę jednak, że jest znacznie gorzej. Oto uważany przez polityków PiS za nindzię nindź Pawlicki miał grzać temat Smoleńska za pomocą swojego rewelacyjnego filmu, miał grzać tę atmosferę do kolejnych wyborów, albo do jakiegoś przełomowego momentu, na który wszyscy – podobnie jak w roku 2005 - liczą. Okazało się, że miał inne priorytety, a do odpowiedzialności w żaden sposób pociągnąć go nie można. Jest dla nowej, naszej tym razem władzy, zbyt cenny, ze względu na swoje umiejętności promocyjno-menedżerskie. Trzeba więc znaleźć jakiś zastępnik. I właśnie go znaleziono. Nie stoi za tym nic innego w mojej ocenie, a ci którzy czekają, aż Antoni Macierewicz wyjmie zza pazuchy różne trąfy, są w najlepszym razie pogubieni, a w najgorszym sami wprowadzają ludzi w błąd. Sądzę, że niebawem w salonie24 pojawi się FYM z nowymi rewelacjami. Już bowiem widać symptomy zmian, mamy nowych blogerów, którzy proponują nowe, jakże dobrze znane narracje, ogrywane już w nie świętej pamięci OZONiE przed jedenastu laty. Ja w zasadzie od razu zwróciłem uwagę na blogerkę libretto, która pojawiła się u toyaha. Ktoś jej tego toyaha wskazał, to jasne, a wiedział ten ktoś, że toyah jej na pewno od razu nie wyrzuci. Potem, po rozpoznaniu i sklasyfikowaniu przez komentatorów u toyaha, blogerka libretto trafiła na pudło i zaczęła tam lansować tematy, których nie powstydziłby się Amstern w początkowym okresie swojej tutaj działalności. Otóż libretto odstawia taki sam cyrk, jak on, tyle, że zamiast pisać o swojej sympatii dla filozofii Bartoszewskiego, pisze o swojej sympatii dla pism Legutki. Dalej poziom pretensjonalności jest taki sam. Generalnie chodzi o to, że Polacy miast rozmawiać ze sobą i szukać rady mędrców, którzy by ich pogodzić mogli i uczynić z nich jeden naród, walczą jak wściekłe psy. I o co? Ona zaś – libretto, nauczyciel akademicki, matka dzieciom i żona – pragnie jedynie spokoju. Ktoś powie, że robię reklamę tej pani i przez to daję się wkręcić w ten mechanizm. Nie ma to znaczenia, pojawi się zaraz jeszcze kilku blogerów dmących w tę samą tubę, a w sobotę bloger Laskus dostanie nagrodę Złotej Ryby dla najbardziej wyróżniającego się felietonisty. I to będzie kolejny sukces salonu24. Tylko prawda oddalać się będzie od nas coraz bardziej, a propozycje jakie rodzina Morawieckich będzie składać Polakom staną się jeszcze bardziej dziwaczne. I nie wiem kto jeszcze, ale mam przemożne przeczucie, że tak się stanie, powie, że tak naprawdę za zabójstwem księdza Jerzego Popiełuszki stoją Lilland i Laura Palmerowie, mieszkający w mieścinie o nazwie Twean Peaks. Niech jednak ci wszyscy ludzie, którzy próbują tych swoich podstępów i chwytów, pamiętają o roku 2005, niech pamiętają o roku 2007 i wreszcie o roku 2010, niech sobie przypomną co stało się z ich planami, marzeniami i pychą, którą hołubili w sercach.

 

Na tym kończę na dziś. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do księgarni Przy Agorze, do sklepu FOTO MAG i do księgarni Tarabuk. Przypominam też, że w sklepie Bereźnicki w Krakowie przy ul. Przybyszewskiego 71 można kupić komiksy Tomka.

Zapraszam też na stronęwww.rozetta.plgdzie znajdują się nagrania z targów bytomskich.

 

Telefonów dalej nie odbieram

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka